Sunday 18 March 2018

28 HISTORIA MUZUŁMANKI




Wielu ludziom na Zachodzie trudno jest pojąć, jak wydarzenia sprzed tysiąca czterystu lat mogą wpłynąć na życie milionów w dzisiejszym świecie. Z tego powodu postanowiłem zamieścić tekst napisany przez byłą muzułmankę, doktor Wafę Sultan. Codziennie ryzykuje ona życiem, bo chce opowiedzieć o swoich doświadczeniach i prawdzie, tak jak ją rozumie. Ze wszystkiego, co mógłbym powiedzieć o doktor Sultan, najbardziej niewiarygodne jest to, że ciągle żyje (proszę wpisać jej nazwisko w Youtube, a natychmiast wyjaśni się, co mam na myśli). Sądzę, że jesteśmy jej winni ogromną wdzięczność za odwagę, której nie ma większość ludzi żyjących na Zachodzie.

Poplecznicy islamu: kapitulacja Zachodu przed prawem szariatu:*
Nie ulega wątpliwości, że wolność słowa, fundament demokracji i cywilizacji, jest dziś zagrożona w wielu krajach Zachodu z powodu różnych organizacji i jednostek, które sprzymierzają się z instytucjami muzułmańskimi. Wszyscy oni krzewią mit o tym, że islam jest ofiarą, i zmuszają Zachód do nadmiernej ochrony muzułmanów, ignorowania potworności i godzenia się na coraz większe żądania.
            Na całym świecie muzułmanie wymuszają na nie-muzułmanach współpracę i bagatelizowanie zasięgu i wielkości islamskiego zagrożenia świętej wojny, czyli dżihadu, oraz traktowania kobiet w islamie. W zgodzie z zaleceniami szariatu muzułmanie usiłują zakazać nie-muzułmanom krytycznego wypowiadania się o islamie.
            Jak osiągają to wszystko? Każdego, kto zaangażuje się w uczciwie badanie islamskich tekstów, nazywa się fanatykiem, nienawistnikiem lub islamofobem. Niezgoda na ten stan rzeczy często kończy się procesem sądowym za bliżej nieokreśloną „mowę nienawiści”, jak również groźbami zamieszek, przemocy i bojkotów. Najgorszy scenariusz – do którego czasem dochodzi – jest wtedy, gdy muzułmanie zabijają nie-muzułmanów oraz tych odważnych muzułmanów, którzy mają odwagę sprzeciwić się praniu mózgów i uciskowi.
            Zaledwie przed kilkoma dniami odważny Lars Hedegaard został uznany za winnego tak zwanej „mowy nienawiści” z powodu jakoby rasistowskich wypowiedzi. A przecież pan Hedegaard mówił prawdę. Zwrócił uwagę opinii publicznej na zastraszająco powszechne zjawisko islamskiej przemocy „honorowej”, kiedy to krewni zabijają kobiety, żeby „odzyskać honor rodziny” za popełnienie „zbrodni”, takich jak bycie ofiarą gwałtu, często ze strony członka rodziny; to kobieta zawsze jest winna, nigdy gwałciciel – jak również za domniemane cudzołóstwo, choć może nie być na to dowodów, a jest jedynie „poczucie”, które może mieć sędzia, jak to się stało ostatnio w przypadku Heny w Bangladeszu, skazanej na trzysta batów i zmarłej w trakcie wykonywania egzekucji.
            W ciągu trzydziestu dwóch lat spędzonych w Syrii byłam naocznym świadkiem niezliczonych aktów nikczemnej przemocy i okrucieństwa. Jako praktykująca lekarka widziałam i leczyłam mnóstwo kobiet będących ofiarami, kobiet bitych, gwałconych przy milczącym przyzwoleniu szariatu i rodzinnego „honoru”.
            Te ofiary były takimi samymi ofiarami przemocy honorowej jak te, o których mówił pan Hedegaard. Za to właśnie jest teraz karany przez tych, którzy powinni krzewić te same wartości, będące bliskie nam wszystkim żyjącym na Zachodzie.
            Dławiąc swobodę obnażania potworności dokonywanych na muzułmankach, Zachód neguje tym samym ich status jako wartościowych i szanowanych obywatelek. Czy to chcą osiągnąć przywódcy państw? Czy muzułmanki cierpiące nieludzko pod jarzmem szariatu, również na Zachodzie, nie zasługują na ochronę ze strony władz?
            Jako lekarka jestem zatrwożona skoordynowanymi wysiłkami islamistów i ich pomocników na Zachodzie, mającymi na celu zdławienie prawa do swobodnego ukazywania i analizowania tego, co wymaga naprawy. Straszliwe ataki terrorystyczne z 11 września uzmysłowiły wszystkim, że żadne miejsce na świecie nie jest bezpieczne od islamizmu. Moje przeżycia – na przykład mój wykładowca okulistyki na akademii medycznej w Syrii został zastrzelony na naszych oczach, bo uczył studentki – dotyczą nas wszystkich.
            Dopóki w łonie naszych społeczeństw będą muzułmanie niezłomnie krzewiący islamskie prawo szariatu w celu podkopania naszej wolności, dopóty musimy pogłębiać swoją wiedzę, zachować czujność i aktywnie bronić naszych swobód. To kwestia, którą powinniśmy z uwagą zająć się wszyscy.
            Nie zamierzam podburzać kogokolwiek przeciw muzułmanom. Proszę zrozumieć, że muzułmanie to moi pobratymcy i pod żadnym pozorem nie zdołam zrzucić z siebie swojej skóry, żeby móc udawać kogoś innego, bo pozostanę kobietą rodem z muzułmańskiego kraju i islamskiej kultury. Ale jestem tutaj po to, żeby odsłonić prawdziwe oblicze islamu jako ideologii nietolerancyjnej i pełnej nienawiści, co wyraża się między innymi traktowaniem kobiet.
            Osama bin Laden odszedł, nie żyje. Ale brutalne, nieznośne prawo szariatu, które tak wiernie wprowadzał w życie ten człowiek, istnieje nadal i ma się dobrze. Życie i straszliwe czyny bin Ladena są wyraźnym dowodem, że islamiści to ofiary okrutnych dogmatów, które zagłuszają przyrodzony zdrowy rozsądek i zmieniają ich w bestie w ludzkiej skórze.
            W bardzo młodym wieku zostają poddani praniu mózgu, aby uwierzyć, że islam zawładnie całym światem i że ich misją na tej ziemi jest walka o zrealizowanie tego celu. Z tego powodu cel uświęca środki – poniżanie, torturowanie i zabijanie innych jest świętą misją.
            Lara Logan, dziennikarka CBS, która relacjonowała wydarzenia niedawnej egipskiej rewolucji, przerwała zmowę milczenia w programie zatytułowanym 60 minutes, ujawniając przemoc seksualną, której padła ofiarą jako kobieta i cudzoziemska dziennikarka podczas wykonywania swojej pracy. Stwierdziła, że tłum Egipcjan, którzy ją zaatakowali, „naprawdę rozkoszował się moim bólem i cierpieniem. To prowokowało ich do jeszcze większej przemocy”.
            Dla wielu osób z Zachodu to szokująca odsłona brutalnego traktowania i molestowania kobiet w Egipcie – zarówno rdzennych mieszkanek, jak i cudzoziemek.
            Takie praktyki są kontynuowane z powodu wpajania muzułmanom wrogości do kobiet i pogardy dla nich. Jakby tego było mało, muzułmanie zawsze obwiniają wyłącznie ofiarę – za domniemane nieprzestrzeganie islamskich ograniczeń w sprawie ubioru i zachowania, a zatem za „prowokowanie” mężczyzn.
            Niestety w wywiadzie Logan ugięła się przed rozpowszechnioną polityczną poprawnością i z rozmysłem unikała określeń „muzułmanie” i „islam” w związku ze swoimi strasznymi przeżyciami w Egipcie.
            Proszę pozwolić mi opowiedzieć o kilku doświadczeniach z mojego życia. Są to relacje podobne do pożałowania godnych przeżyć Lary Logan, wykazujące, że znęcanie się nad kobietami jest w świecie islamu wszechobecne.
            Moją siostrzenicę zmuszono do wyjścia za mąż za krewnego, gdy miała jedenaście lat, a on miał czterdzieści. Małżeństwo było legalne na mocy szariatu, bo prorok Mahomet ożenił się ze swoją drugą żoną, Aiszą, gdy miała sześć lat, a on ponad pięćdziesiąt. Przez wiele lat moja siostrzenica była traktowana okrutnie i nie mogła wystąpić o rozwód.
            Uciekała więc z domu męża do domu rodzinnego i błagała ojca: „Proszę, pozwól mi zostać, obiecuję, że będę ci usługiwać do mojego ostatniego tchnienia. On jest tak agresywny, że dłużej tych katuszy nie wytrzymam”. Ojciec odpowiadał: „To wstyd, gdy kobieta opuszcza dom męża bez jego pozwolenia. Wracaj. Obiecuję, że z nim pomówię”.
            W wieku dwudziestu ośmiu lat moja siostrzenica popełniła samobójstwo, podpalając się. Osierociła czworo dzieci.
            Gdy pracowałam w Syrii jako lekarka, naoglądałam się mnóstwa przestępstw popełnianych w moim społeczeństwie w imię islamu. Pewnego razu, gdy pracowałam w małej wiosce, do mojego gabinetu przyszła kobieta pod czterdziestkę, skarżąc się na mdłości, wymioty i bóle pleców. Badanie wykazało, że jest w trzecim miesiącu ciąży. Gdy tylko usłyszała nowinę, osunęła się na krzesło i zaczęła lamentować i bić się po twarzy. „Błagam panią, pani doktor, błagam, niech pani mnie wyratuje z tej opresji, w której się znalazłam. Mój syn mnie zabije. Nie dbam o swoje życie. Zasługuję na śmierć, ale nie chcę, żeby syn zbrukał sobie ręce moją krwią”.
            „O co chodzi, Fatimo?”, spytałam.
            „Mój mąż umarł pięć lat temu i zostawił mnie z czwórką dzieci. Jego brat gwałci mnie codziennie w zamian za zapewnianie jedzenia moim dzieciom. Gdyby się dowiedział, że jestem w ciąży, podjudziłby mojego syna, który ma piętnaście lat, żeby mnie zabił, bo nie chciałby się narazić na publiczne pohańbienie”.
            Wysłałam kobietę do ginekologa. Gdy przyszła do mnie dwa tygodnie później, była zmizerniała, wychudzona i chora. „Przyszłam pani podziękować – powiedziała. - Ale zabieg usunięcia płodu wykonali bez znieczulenia. Nie miałam pieniędzy, żeby zapłacić za środki przeciwbólowe, więc lekarz operował bez nich. Ból był nieopisany. Byłam bliska skonania”.
            Co się mnie tyczy, to mój mąż wyjechał do Ameryki rok przede mną. Gdy złożyłam podanie o paszporty dla moich dzieci, urzędnik odmówił wydania dokumentów, uzasadniając, że na mocy prawa szariatu jako kobieta nie jestem poczytalna na tyle, aby być uznaną za prawnego opiekuna swoich dzieci. Polecił mi przyprowadzić jakiegoś mężczyznę z rodziny męża, któremu można byłoby wydać paszporty.
            W naszym mieście mieszkał tylko jeden krewniak mojego męża. Był alkoholikiem i miał zły charakter, więc mąż nigdy mi go nie przedstawił. Żeby nie przedłużać: poszłam do jego domu i przekupiłam go pięćdziesięcioma syryjskimi funtami, równowartością jednego dolara. Wychodząc z biura paszportowego, nieuchronnie myślałam o tych absurdach, z którymi muszą się mierzyć kobiety w świecie islamu: jako lekarz nauk medycznych byłam uznana za niezdolną do bycia prawną opiekunką własnych dzieci. Mój los znalazł się w rękach pijaka, bo był obywatelem zasługującym na większe zaufanie niż ja.
            Oczywiste jest, że dogmaty mojej wiary nie idą w parze z moimi podstawowymi prawami; nie okazywano mi żadnego szacunku jako wykształconej kobiecie. Na mocy prawa szariatu mężczyźni sprawują pełną kontrolę nad życiem swoich krewniaczek. Ojciec może wydać córkę za mąż w każdym wieku, sam wybierając dla niej kandydata bez jej zgody.
            Tragiczne jest to, że wypadki, o których opowiadam, nie są odosobnione. To tylko przykłady – podobne przeżycia są udziałem milionów muzułmanek na całym świecie, także tutaj, w Europie i Ameryce Północnej. Codziennie dochodzi do niezliczonych aktów przemocy domowej wobec muzułmanek, gwałtów i honorowych zabójstw, których często nie chcą dostrzegać tak zwani „postępowcy”, udający wielkich zwolenników praw człowieka.
            Wielu przedstawicieli establishmentu ściga prawnie tych, którzy mają odwagę mówić otwarcie i odsłaniać realia przemocy wobec muzułmanek oraz twarde realia szariatu w ogólności. Wielu ludzi w naszym społeczeństwie zakazuje nazwania po imieniu dyskryminacji i złego traktowania kobiet w islamie. Oczywiście, czego jesteśmy obecnie świadkami, zwłaszcza w Europie, śmiałkowie muszą ponieść smutne konsekwencje.
            W związku z tym chciałabym rzucić wyzwanie tym, którzy stanęli po złej stronie: jak muzułmanka może wychować dziecko z otwartym umysłem, skoro sama jest ofiarą ucisku? Przecież to oczywiste, że chłopiec, który dorasta, widząc, jak jego matka traktowana jest bez szacunku, marginalizowana i maltretowana, najpewniej będzie miał skrzywiony obraz i przekonanie, że takie postępowanie wobec kobiet jest dopuszczalne i normalne. Będzie zdolny do takich samych okrucieństw, jakich dopuściła się tłuszcza wobec Lary Logan. Czy nie jest to dylemat, który powinien mieć wpływ na relacje Zachodu ze światem islamu?
            Niestety, muzułmanie i ich poplecznicy będą się przeciwstawiać tym z nas, którzy nie godzą się na taką sytuację. Musimy dokonać wyboru. Możemy nadal kapitulować, albo możemy pozyskać ludzi, dając wyraźnie do zrozumienia, że nasze swobody obywatelskie, nasza kultura i dziedzictwo będą chronione – bez względu na koszty.
            W swoim programie Real Time amerykański satyryk Bill Maher powiedział: „Islam to jedyna religia, która cię zabije, jeśli się z nią nie zgadzasz. Twierdzą, `słuchaj no, jesteśmy religią pokoju, a jak się z nami nie zgadzasz, utniemy ci głowę’”. Maher przewiduje, że niewielu znajdzie się ludzi, którzy zechcą wytknąć tę niekonsekwencję.
            A więc my stanowimy tę nieliczną garstkę, która im to wytyka. Jesteśmy tutaj po to, aby jasno i przekonująco zidentyfikować, ujawnić i – miejmy nadzieję – zmarginalizować wrogów wolnego świata. Jesteśmy tutaj po to, żeby powstrzymać niszczenie naszych wartości przez tych, którzy pragną nas zniewolić pod twardym i nieludzkim jarzmem szariatu.
            Gdy kobieta żyjąca pod prawem szariatu imigruje do demokratycznego kraju na Zachodzie, może to wywołać głęboką przemianę – tak właśnie było ze mną. Teraz jestem wolnym człowiekiem i nie muszę pozwalać na to, aby moje prawa były deptane przez jakąkolwiek władzę religijną czy polityczną. W Stanach Zjednoczonych jestem osobą – równą innym.
            Ale czy możemy się spodziewać, że wszystkie inne muzułmanki żyjące w różnych częściach wolnego świata wyemancypują się, skoro instytucje sądowe dławią ich pragnienie wolności, karząc tych, którzy starają się chronić te kobiety, jak to się stało między innymi z takimi osobami jak Lars Hedegaard, Geert Wilders, Elisabeth Sabaditsch-Wolff, Kurt Westergaard, Jesper Langhalle, Ezra Levant, Rachel Ehrenfeld, Joe Kaufnan i Mark Steyn? Zbyt często Zachód pozostaje obojętny na oczernianie go przez islam. Nadeszły ciężkie czasy.
            Ja dla odmiany nie uważam swoich praw za rzecz oczywistą i daną raz na zawsze, dlatego będę dalej walczyła o ich ochronę, nie tylko z myślą o sobie, ale także z myślą o innych muzułmankach. Jako obywatele wolnego świata musimy mieć moralną siłę do tego, by walczyć i bronić naszej wolności, demaskując totalitarny stosunek islamu do kobiet.
            Wróg ma sprzymierzeńców, którymi z jednej strony są ludzie nieświadomi, z drugiej celowi szkodnicy. Jesteśmy zobowiązani wskazywać palcem tych, którzy kapitulują wobec opresyjnej doktryny islamu, tych, którzy nas osłabiają i nieświadomie – a może z rozmysłem – dążą do naszego upadku.
            Musimy sobie uzmysłowić, że toczymy wojnę. Musimy trwać niezłomnie jako szaniec przeciw siłom zła. Nie możemy dać się udobruchać. Nie możemy iść na kompromis. Musimy rozpoznać wroga i powstrzymywać go przy każdej sposobności.
            Nie będziemy gryźć się w język. Będziemy używać właściwych określeń i nazywać rzeczy po imieniu. Będziemy się domagać klarownych moralnych rozróżnień, otwartej debaty intelektualnej, w której jasno zostaną sprecyzowane nasze cele kontra cele drugiej strony.
            Odtąd stosujmy nową terminologię. Używajmy słowa „prawdofob” przeciwko tym, którzy nazywają nas „islamofobami”. A to dlatego, że ich nieracjonalny strach przed prawdą stawia pod znakiem zapytania nasze przetrwanie jako wolne społeczeństwo.
            Gorzkie realia szariatu muszą być dostrzeżone. Prawdziwe zwycięstwo odniesiemy wyłącznie w duchu autentycznej dociekliwości, transparentności i nieustraszonego poszukiwania prawdy. Cywilizacja, która nie szanuje połowy swojej ludności, nigdy nie rozkwitnie i nie będzie prosperować. W konsekwencji zabranianie i karanie krytyki islamu są nie do przyjęcia i będą zwalczane przez ludzi miłujących wolność.
            Gdy mieszkałam w Syrii, często wypłakiwałam oczy, bo cierpiałam. Teraz, gdy jestem wolnym człowiekiem, wciąż płaczę, ale nad losem innych muzułmanek na całym świecie. Marzę o przyszłości, w której wszystkie muzułmanki będą mogły zasmakować wolności i swobód. To marzenie, które powinno się stać udziałem całej ludzkości, a naszym zadaniem jest niezłomne dążenie do realizacji tego celu.
            Wzywam wszystkich odpowiedzialnych za proces Larsa Hedegaarda do zrewidowania skandalicznego postępowania w konsekwencji postawienia mu niedorzecznych zarzutów. Nie wskrzeszajmy Europy średniowiecza.
            Oby zatriumfowała wolność słowa.

No comments:

Post a Comment